top of page

My Toronto experience

  • Zdjęcie autora: Milka Solnica
    Milka Solnica
  • 4 lis 2018
  • 4 minut(y) czytania

Jak zwykle... Ja nie mogę „tak po prostu” gdzieś pojechać. Nieważne czy prywatnie czy służbowo - zawsze z przygodami. Najpierw zawirowania z hotelem i wiadomości w środku nocy. Później pani na odprawie tak mi tłumaczyła jakie dokumenty mam jej pokazać, że wyszło na to, że bez kanadyjskiego paszportu nie wylecę. Jak w końcu dotarłam do odprawy celnej to wygrałam zaszczyt indywidualnej, losowej kontroli moich rzeczy na obecność materiałów wybuchowych... Obiecujący początek...


Toronto, Day 2, Mood 😨

Nareszcie jestem! Ale oczywiście na wczorajszych przygodach nie mogło się skończyć... Najpierw pan w samolocie postanowił nadać słowu "relaks" nietypowy, jak na podróż samolotem wymiar... i pozwolę sobie stwierdzić - jak nie jesteś w stanie wytrzymać kilku godzin bez robienia sobie dobrze, to coś jest z tobą nie tak... ugh! Mój kot ma więcej samokontroli. A poza tym... molestować się do Deadpool'a 2? Serio?! Jedynkę bym może nawet zrozumiała (nieprawda!), ale dwójka...?! Ugh! Takie stuprocentowe - ugh!

Potem okazało się, że hotel - do którego zajechałam z jednodniowym opóźnieniem - nie jest opłacony, bo coś poszło nie tak z płatnością. Udało mi się przy okazji potwierdzić jeden ze stereotypów o Kanadyjczykach - naprawdę są niesamowici mili! Po pierwsze, bo mi nie zatrzasnęli drzwi przed nosem. Po drugie, bo zgodzili się poczekać na pieniądze na słowo honoru i piękne oczy.

No i ostatnia niespodzianka... Jak poszłam sobie nabyć drogą kupna kawę za szalone 2.50CAD (jeść ze stresu na razie nie mogę) to się okazało, że mi karta nie działa... Awaria w banku. Aż się boję jutro wstawać, bo nie wiem co mnie spotka. 😫

Na plus - miasto i ludzie na propsie! Nie mam zastrzeżeń.


Toronto, Day 3, Mood 🤔

Ok, zaczyna się robić lepiej... Kanadyjczycy mają niemal psychotyczną potrzebę bycia miłym. Dla odstresowania się - jak przystało na rasowego zakupoholika - poszłam na zakupy. To znaczy najpierw opłaciłam hotel, a potem poszłam wydać to co mi zostało.

Po jednej sesji zakupowej... > Wiem, że Stephanie w Nordstrom, podobnie jak i mnie podoba się strasznie jedna torebka Coach, ale w przeciwieństwie do mnie ona woli czarny finisz i planuje sprawić ją sobie pod choinkę > Wiem, że dziewczyna John'a z Hot Topic raz do roku jedzie służbowo do Londynu i on zawsze się z nią zabiera, bo sam marzy o pracy, która pozwoli mu podróżować po świecie > Wiem, że Annette z Kate Spade, kupuje sobie do torebek zawsze dwa różne zamknięcia - jedno klasyczne, a drugie szalone, bo nigdy nie wie w jakim będzie humorze Freaky! 😵

A i dowiedziałam się dzisiaj czym jest "Canadian stand off". To sytuacja kiedy dwie osoby próbują się nawzajem przepuścić w drzwiach - "Pan pierwszy!" - "Nie, Pani pierwsza" - "Pan pierwszy, nalegam" i tak, aż do momentu gdy jedno z nich umrze ze starości. 🤣


Toronto, Day 5, Mood 🤬

Mój bank już trzeci raz blokuje mi kartę płatniczą. Już ponad 250 zł poszło na telefony do obsługi klienta. Z rodzina nie rozmawiałam od mojego przyjazdu tutaj, ale z Panią z infolinii konwersujemy regularnie. Do tego stopnia, że wspinamy się już niemal na filozoficzne wyżyny finansowych rozważań. Rozmowa: JA - Proszę mi powiedzieć czemu ponownie nie działa moja karta? Już trzy razy dzwoniłam do was i prosiłam o nie blokowanie transakcji! ONA - To dziwne JA - ... ONA - Bo wie pani ja widzę tu taki komunikat, że przekroczyła pani limit transakcji bezgotówkowych, ale na pani koncie nie ma żadnego limitu... JA - ... ONA - Ja w takiej sytuacji zalecałabym żeby przez jakiś czas nie korzystać z karty JA - A co będę jeść? ONA - ...


Toronto, Day 10, Mood 🤩

Dobiega końca mój dwutygodniowy pobyt w Toronto, więc myślę, że z czystym sumieniem mogę się nazwać "internetowym specjalistą od Kanady". Jako specjalista więc podzielę się z wami moją zgromadzoną w trudach mądrością.

> Wszystkie stereotypy, które słyszeliście o Kanadyjczykach są 100% prawdą - są przemili i bardzo, bardzo, niemal psychotycznie uprzejmi. Normą jest, że obcy ludzie na ulicy komplementują twój strój, makijaż czy fryzurę. Jak ktoś cię potrąci - przeprosi, jak ty kogoś potrącisz - też przeprosi. Serio!

> Chcesz znaleźć miejsce na ziemi gdzie możesz być sobą - zakładając, że bycie sobą oznacza dla ciebie tańczenie w metrze, chodzenie po ulicy i prowadzenie głośnej, zażartej konwersacji z samym sobą czy wychodzenie z domu w piżamie i spódniczce baletnicy - Toronto to twoje niebo na ziemi. Let your freak flag fly!! Moją ulubioną parką w tym klimacie byli starsi państwo, którzy paradowali po metrze w odblaskowych kamizelkach z napisem "Jesus loves you!" Najlepsze było, że średnio co 5 min starsza pani łapała pana za tyłek, a on podskakiwał jak oparzony i tak przynajmniej przez 20 min mojego czekania na metro. Jesus is not the only one that loves you!

> Kanadyjskie burgery są albo bardzo dobre, albo bardzo złe - nie ma stanu pośredniego. Blue cheese burger poszedł od razu do śmietnika - nie dało się go zjeść, burger w brioszce - pychota.

> Poutine, czyli talerz frytek z serowymi skwarkami i sosem mięsnym - tradycyjne Kanadyjskie "comfort food" to absolutna zbrodnia przeciwko jedzeniu. Nie roztopiony, gumowaty ser i rozmiękłe fryty... Fuj!

> Kanadyjczycy nie mają b-ga w sercu i cierpią na poważne tendencje samobójcze. Ja rozumiem przebieganie przez ulice, też mi się zdarza, ale oni tutaj odstawiają ekwiwalent przebiegania na skuśki przez rondo Jazdy Polskiej podczas godzin szczytu. Why!??

> Udało mi się zupełnie przez przypadek zarezerwować sobie hotel w samym niemal centrum "The village" czyli dzielnicy LGTB w Toronto - następnym razem, też tak zrobię! Super atmosfera, fantastyczne knajpy i genialni sąsiedzi. Polecam! Kolejne "mądrości" pewnie mi przyjdą do głowy jak odeśpię 😉

Comments


bottom of page